POLA NEGRI – ARTYSTKA SCENICZNA

„Umrzeć i nie śnić,
Więc może przepaść w nicość
I nigdy już w Mirażu sali
Na Marszałkowskiej pod sto osiem
Ni w Nowoczesnym, ni Palais de Glace?
Więc nie zobaczyć nigdy Poli Negri,
Kiedy się zwija w ogniach nieparzących,
Ani jej wężów, nawet z takiej dali,
Z której się one węgorzami zdają?” .

Pierwsze filmy na kontrakcie z wytwórnią „Sfinks” dają pannie Negri sławę, lecz nie zaspakajają temperamentu artystycznego. Jako, że doskonale czuje klimat teatrów małych form, z przyjemnością przyjmuje propozycje. Głośnym echem odbijają się występy w wielkiej sali „Palais de Glace” w Warszawie. W skomponowanej specjalnie dla niej przez Andę Kitschman pantomimie baletowej „Afrodyta” Pola Negri prezentuje wspaniałe warunki taneczne. Jest na co patrzeć. Jej gibkie i ponętne ciało wije się kusząco w egzotycznych pląsach. Następnym popisowym numerem jest taniec z żywym wężem, którego organizator wypożycza za pośrednictwem ogłoszeń prasowych. Spektakl powtarzany jest aż siedem razy! Za każdym razem aplauz zdaje się nie mieć końca.
Gwiazda Poli Negri świeci coraz jaśniej.
Tuż przed pierwszym wyjazdem do Niemiec przyjmuje zaproszenie od Dyrektora Teatru Casino w Łodzi. W lokalnej prasie czytamy:
„Polska Asta Nilsen, jak stale nazywa artystkę prasa warszawska, została pozyskana przez dyrektora na dwa wieczory. Repertuar Poli Negri zapowiada dwie głośne sceny dramatyczno-choreograficzne: Dance macabre z muzyką Saint-Saensa i oryginalnym tekstem młodego utalentowanego poety Jerzego Guranowskiego i Królową trotuaru z tańcem apaszów. W obu powyższych obrazach talent artystki krystalizuje się i tworzy widowisko, które zyskało zupełne uznanie krytyki i publiczności. Wieść o występach gościnnych artystki wywołała ogólne zainteresowanie. Kasa zamawiań już z góry rozpoczęła sprzedaż biletów, która idzie bardzo żywo.”
Współpracuje z kabaretem „Miraż” biorąc, między innymi, udział w benefisie swojego narzeczonego, ówczesnego kierownika artystycznego Stanisława Jerzego Kozłowskiego. Do ślubu notabene nigdy nie dochodzi, ponieważ wybranek rozchorowawszy się ciężko, w niedługim czasie umiera.
Pola gra w Berlinie. Wytwórnia „Saturn” angażuje ją do kilku mało ambitnych filmów. Antidotum na niedocenioną duszę artystyczną Poli staje się rola w powtórnej realizacji pantomimy „Sumurun” w sławnym Deutsche Theater u samego Maxa Reinhardta! Tu, pod okiem mistrza pobiera szlify sztuki aktorskiej. Sukces i powodzenie przedstawienia owocuje podpisaniem kontraktu z wytwórnią filmową UFA.
Lata dwudzieste to dla młodej adeptki sztuki filmowej bardzo pracowity czas. Pomimo zawieruchy wojennej kinematograf cieszy się dużym powodzeniem. Ruchome obrazy z Polą Negri wzruszają kinomanów i w Polsce, i w Niemczech. Praca w studio filmowym jest bardzo absorbująca, dlatego aktorka rzadko pojawia się na scenie. Jednak pragnienie bezpośredniego kontaktu z widzem nie maleje. Podczas krótkich pobytów w Polsce chętnie bierze udział w różnych widowiskach „na żywo”, co jest mocno reklamowane na afiszach i w prasie.
„Zstąpiła z ekranu na scenę i w swej żywej postaci wystąpi słynna artystka filmowa Pola Negri dnia 16 bm. po raz pierwszy w Krakowie”– donoszą anonse.
Zaproszona do Krakowa w ciągu tygodnia daje dziewięć przedstawień. Artystka tańcząc między innymi swój słynny taniec apaszowski i deklamując przy muzyce wiersz Karola Rosenfelda „Kokota” podbija serca publiczności. Ilustrowany Kuryer Codzienny podaje:
„TRIUMF POLI NEGRI W TEATRZE NOWOŚCI.
Naczelne miejsce w obecnym programie zajmuje Pola Negri, znakomita gwiazda filmowa o niebywałej piękności, którą publiczność za pierwszym pojawieniem się na scenie przyjęła niemilknącymi oklaskami, które wkrótce przemieniły się w grobową ciszę, aby wsłuchać się w cudowną do łez wzruszającą muzykę jej słów wypowiedzianych na tle muzyki apaszowskiej”.
W trakcie swojej długiej kariery nigdy nie zrezygnowała z występów „na żywo”. Raczej brak czasu, ogrom propozycji filmowych, a także zawirowania w życiu prywatnym odwiodły ją na jakiś czas od sceny. Gdy w 1931 roku otrzymała od Sir Oswalda Stolla propozycję występu w jego słynnym London Coliseum Theater, była pełna obaw, czy po tak długiej przerwie podoła temu wyzwaniu. Zbliżał się nieuchronny koniec niemego kina, a odpowiedni głos stał się dla aktora filmowego bardzo ważnym walorem. Postanowiła zatem potraktować tę szansę, jako swoisty egzamin, próbę głosu i angielskiego akcentu.
Gazety w Polsce z dumą informowały:
„Znakomita polska artystka filmowa Pola Negri, została zaproszona przez Teatr Coliseum do Londynu, gdzie wystąpi w skeczu, napisanym przez dwu młodych pisarzy francuskich M. Frantila i P. Lagarda pt. „Jej ostatnie tango”.
Pola powraca na estradę. „Pożegnanie z miłością” to widowisko rozrywkowe niezbyt ambitne, ale z jaką oprawą! Za własne pieniądze urządza scenę, kupuje kostiumy i sprowadza z Paryża rosyjskich cyganów do akompaniamentu. Przygotowania w garderobie mentorki – Sarah Bernhardt, dodają jej pewności. Oto nadchodzi Pola Negri, aktorka, która z miłości do sceny czerpie siłę i radość tworzenia. Pola nie tylko gra, Pola śpiewa! Pełna sala, owacje na stojąco, kwiaty od wielbicieli…Tak przez cztery tygodnie! Piosenka tytułowa uwieczniona wraz z dwoma innymi cygańskimi romansami na płycie w wytwórni „His Master’s Voice” na długo staje się szlagierem. Egzamin zaliczony. Wraca do Hollywood, by nagrać swój pierwszy dźwiękowy film „Na rozkaz kobiety”. Piosenka wylansowana w tej produkcji jest podstawą, na której powstaje wodewil. Rozochocona powodzeniem przedsięwzięcia, a zachęcona doskonałym finansowo kontraktem z Agencją Williama Morissa rozpoczyna długie tourne po Stanach Zjednoczonych. Co tydzień nowe miasto, nowi ludzie i ten sam aplauz. Sześć miesięcy, po trzy występy dziennie, pomimo sporego wyczerpania czuje się dobrze. „Gra przed żywym audytorium okazała się zbawienna ; pokrzepiła mnie na duchu, co z kolei wpłynęło korzystnie na mój stan fizyczny”– wspomina w „Pamiętniku gwiazdy”.
Ostatni raz wystąpiła prawdopodobnie w 1945 roku podczas pobytu w Kalifornii. W Bostonie, w klubie „Copley Plaza” przez dwa tygodnie prezentowała swój program. W późniejszym czasie otrzymywała jeszcze wiele tego typu propozycji , lecz nie przyjęła żadnej. Zrozumiała, że to już nie był jej świat, świat teatru, jaki znała. „… z powodu tego bezpośredniego kontaktu z publicznością, która właśnie skończyła jeść, lecz jeszcze ciągle piła. Była tak blisko i tak zajęta sobą, że zatracało się ową iluzję, jaką daje scena czy ekran, a wywołanie odpowiedniego nastroju stawało się trudne i niesłychanie wyczerpujące”– tłumaczyła.
Doskonale rozumiemy Panią Pani Negri, bo któż nie słyszał choć raz dzwonka telefonu komórkowego w operze, teatrze, czy w kinie podczas seansu?