NA BALU Z VALENTINO…

Śmigają limuzyny po szosach Kalifornji,
Lokaje, czarne negry, podają coktail na tacach.
W salonach Poli Negri najświetniej, najwytworniej…
Złoto ze słońcem się pieści w jej lazurowych pałacach.
Frag. wiersza Lucjana Faleńskiego „Pola Negri”

„Jak narodził się romans wszech czasów”

Jak kolacja, to na 50 osób, jeśli bankiet, to na 500… Szalone lata dwudzieste XX wieku! Przyjęcia, bale, romanse! Wytworne suknie, najdroższy szampan, blask pereł i brylantów… i te oczy, którym nie można było się oprzeć.
Z „Pamiętnika gwiazdy”: Na balu kostiumowym u Marion Davies właśnie zagrali tango „La Comparsita”, a Valentino zapytał Polę: „Czy mogę panią prosić?”
„Zaczęliśmy tańczyć (…), poczułam się nagle wyłączona spośród gości, odosobniona. Jakby zdematerializowana, przestałam już być sobą. Nie patrzyłam na Valentina, bo czułam, że jego piękna twarz jest nie mniej zwodnicza od tego stroju matadora. W miarę jak przez wyrafinowaną melodię tanga zaczął przebijać dziki prymitywny rytm, złocone ściany odstępowały coraz dalej, a mnie się zdawało, że jestem na skraju dżungli. Znów zdjął mnie lęk, kiedy dosięgła mnie i wzięła w niewolę niekłamana zmysłowość Valentina.
Nie działały tu ani uroda, ani urok manier, tylko jego ruchy. Czułam się niby nowicjuszka wprowadzana w rytualny taniec jego oszałamiająco giętkimi, kocimi ruchami.” (…)
A mon amour cherie, ton loup pour toujours. To bukiet róż od Valentina. Po kolacji ich płatkami usłał łoże w sypialni Poli… „Uwielbiam cię, Polita – rzekł przyciszonym głosem i przygarnął mnie do siebie. – Bądźmy wdzięczni za to, co mamy… co mieć możemy.”

Pola wyszeptała frag. wiersza Dowsona:
Szybko mijają nam dni róż i wina:
Na chwilę ze snu
Wybiega nasza ścieżka, nim gęstwina
Skryje ją snu. 

Tłum. Ewa Życieńska